poniedziałek, 3 kwietnia 2017

EPILOG


Gdy tylko odebraliśmy swoje torby i przeszliśmy do głównego holu, zauważyłam znajomą postać w idealnie skrojonym garniturze, która trzymała w rękach kartonik z nazwiskiem Bartra. Od razu szeroko się uśmiechnęłam i pociągnęłam Marca za rękę. Po chwili mocno tuliłam starego przyjaciela, z którym w tajemnicy ukartowałam ten przyjazd. Przedstawiłam Jasonowi ter Stegena i we trójkę wyszliśmy z lotniska w San Diego. Zaproponowałam Marcowi, że jeżeli spędziliśmy idealne święta w Niemczech, to w Sylwestra odwiedzimy mojego brata, któremu chciałam zrobić niespodziankę.
Niedługo później Jason parkował pod domem Morery, który był przyzdobiony w tysiące światełek. Wysiedliśmy z Marciem i trzymając się za dłonie, ruszyliśmy bardzo wolno do drzwi. W tym czasie wyjęłam telefon i wybrałam numer brata.
- Cześć, Maia! – Usłyszałam od razu w słuchawce. – Nie za wcześnie na noworoczne życzenia? – zaśmiał się.
- Kto powiedział, że dzwonię z życzeniami? – odgryzłam się. – Jakie macie plany na wieczór?
- Tysiąc! – zawołał. – Ale jednak zostajemy w domu. Ten sylwester będzie leniwym sylwestrem! A ty i Marc? – zapytał. Oczywiście był dobrze poinformowany, bo był w stałym kontakcie z Ericiem i Amelie.
- W zasadzie to też nic konkretnego… - mruknęłam i spojrzałam na Marca, który pokręcił głową. Znał moje zdolności do kręcenia. W szczególności on. Teraz zawsze będzie mi to w żartach wypominał. – Posiedzimy u takich jednych i pogramy im na nerwach – powiedziałam i nacisnęłam na dzwonek przy drzwiach.
- Poczekaj sekundę, ktoś chyba przyszedł… - Westchnął Oscar i po chwili słyszałam już kroki po drugiej stronie. Drzwi się otworzyły, a w progu stanął mój starszy brat w jeansach i T-shircie. Otworzył szeroko oczy, a ja uwiesiłam się mu na szyi. 

***
Do zobaczenia pod koniec maja :)