Nie
miałam pojęcia czy to przez tę kawę czy może jego obecność i żarty, całą drogę
śmiałam się do rozpuku. Ter Stegen opowiadał o ostatnim wyjeździe i sytuacjach
z kolegami, gdy nocowali w hotelu. Mogłam to porównać do co najmniej jakiejś
wycieczki szkolnej z lat młodości i głupich dziecięcych pomysłów.
Marc wjechał na podziemny parking w swoim bloku i przejechał
prawie cały, by w końcu zatrzymać samochód na jego prywatnym miejscu. Zgasił
silnik i spojrzał na mnie.
-
Właśnie zdałam sobie sprawę, że tęsknię za moim własnym… - westchnęłam.
Brakowało mi mojego pojazdu, bo z nim było mi o wiele wygodniej, ale musiałam
poczekać jeszcze kilka dni. Oscar wysłał go już na prom, ale to była najdłuższa
opcja…
-
Został w Stanach?
- Tak,
ale znajomy wyśle go dla mnie, więc niedługo już będę się nim cieszyć. –
Uśmiechnęłam się. – Dziękuję za podwózkę – powiedziałam i otworzyłam drzwi.
Wysiadłam, a on zaraz za mną. – Do zobaczenia…
- A
może.. Chciałabyś jeszcze wejść na górę? – zapytał niepewnie, a ja
przypomniałam sobie co było skutkiem, gdy byłam tam ostatnio. – Obiecuję, że
ręce będę trzymał przy sobie, a później grzecznie odprowadzę cię do domu –
dodał od razu. Byłam okropnie zmęczona, ale skinęłam głową, zgadzając się. Nie
miałam nawet siły na protesty.
Wyjechaliśmy na górę i weszliśmy do niego. Nie wiem jakim
cudem, ale oboje przystanęliśmy na butelce wina… Usiedliśmy razem na jego
kanapie, na obu jej końcach i otworzyliśmy trunek.
- Coś
mi się wydaje, że jutro nie wstawię się punktualnie w biurze… - zaśmiałam się
cicho i upiłam pierwszy łyk. - Całe szczęście, że w tej kwestii mogę zawsze
dogadać się z szefową.
- Ja
tyle szczęścia nie mam. Na treningu każdy musi być punktualnie.
- To
może nie powinniśmy pić?
-
Przestań, lampka jeszcze nikomu nie zaszkodziła – stwierdził. – O co chodziło z
tym mężczyzną przedtem? – Spojrzał na mnie, a ja spojrzałam na niego niepewnie.
-
Pracowaliśmy razem kiedyś i… I byliśmy ze sobą – powiedziałam spokojnie. –
Później rozstaliśmy się, a jego przeniesiono do Londynu. Teraz właściciel
umieścił go w kadrze, która pomaga rozkręcić oddział tutaj. – Streściłam pokrótce.
-
Dlaczego się rozstaliście?
-
Odkryłam, że cały czas mnie okłamywał. Mówił, że jedzie do rodziny, a tak
naprawdę spędził weekend z kumplami w Vegas. To powtarzało się notorycznie.
Mówił jedno, a robił całkowicie coś innego. – Skrzywiłam się. Też kłamałam, ale
to moje kłamstwo należało do odrobinę innej kategorii… – Po prostu nie był dla
mnie. – Wzruszyłam ramionami.
-
Czujesz coś do niego jeszcze? – Spojrzał na mnie. Było w tym coś innego. Jego
wyraz twarzy był delikatny i za razem spokojny. Spuściłam wzrok, nie odpowiedziałam.
Z jednej strony byłam wściekła przez jego obecność tu i mówiłam, że go
nienawidzę, ale wewnętrznie zaczęłam rozpamiętywać ten czas gdy z nim byłam.
Sama nie wiedziałam co to było. – Nie odpowiadaj, sam nie wiedziałbym co
powiedzieć, gdybyś zapytała mnie czy wciąż czuję coś do Danieli. – Wypił do
końca to co miał w kieliszku. Posłałam mu po tym lekki uśmiech, po czym oboje
stwierdziliśmy, że kolejne rozlanie z butelki nic nie pogorszy.
Otworzyłam
oczy i zobaczyłam przed sobą szklany stolik, a na nim ustawioną, zapisaną
kartkę. Przekręciłam się na plecy i rozejrzałam dookoła. Spałam na kanapie w
mieszkaniu Matsa, okryta kocem. Wzięłam kartkę w dłoń i przeczytałam to, co dla
mnie zostawił: „Wyszedłem na trening i
nie chciałem cię budzić. W korytarzu leżą zapasowe klucze do mieszkania. Oddasz
mi je przy okazji.”
Wiadomość zakończył uśmiechniętą minką i swoim podpisem.
Oczywiście musiałam zasnąć u niego. Byłam zmęczona po całym dniu siedzenia w
pracy, a butelka wina, którą wypiliśmy, podziałała lepiej niż niejeden lek
nasenny.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i odnalazłam swoją
komórkę w przedniej kieszeni torebki. Ekran był cały czarny i nie chciał się
włączyć. Czyli bateria musiała być rozładowana. Odnalazłam zegarek na ścianie
mieszkania piłkarza i przeklęłam. Przynajmniej pół godziny temu powinnam być w
firmie…
Zerwałam się i zabrałam swoje rzeczy. Odnalazłam klucz i
dobrze zamknęłam drzwi. Biegiem pokonałam odległość pomiędzy budynkami i szybko
znalazłam się pod swoimi drzwiami. Z tego wszystkiego próbowałam otworzyć je
kluczami Marca… Dopiero po chwili zorientowałam się co tak właściwie robiłam.
Wpadłam do środka, gdzie zaskoczyło mnie pierwsze co rzuciło mi się w oczy. Przy
moim stole siedziała sobie Amelie, trzymając w dłoni miskę z płatkami i
mlekiem. W dodatku była nadal w swojej piżamie.
-
Dlaczego tutaj jesteś, a nie w biurze? – zapytałam, zamykając za sobą drzwi.
-
Gdybyś miała włączony telefon, wiedziałabyś – odpowiedziała. – Wczorajsze
ubrania… Zabalowałaś, moja droga. – Poruszyła brwiami, a ja skarciłam ją
wzrokiem. – Sąsiad z góry zalał mi mieszkanie wieczorem… Pobiegłam tam, ale
zamiast się na niego wydrzeć, jeszcze pomogłam mu sprzątać – warknęła.
-
Pewnie przystojny był? – zapytałam i odłożyłam torebkę na krzesło i zdjęłam z siebie
marynarkę.
- I to
jak! – pisnęła. – Obiecał, ze wyremontuje mi mieszkanie, a na noc opłaci mi
hotel… Podziękowałam i stwierdziłam, że przyjdę do ciebie. I wiesz, że mamy
wspólnych znajomych?!
- Kto
jest twoim sąsiadem? – Uniosłam brew do góry.
-
Piłkarz. Też nie jest stąd. – Uśmiechnęła się szeroko. – Podobno cię poznał na
chrzcinach małej Gali. Thomas ma na imię.
-
Vermaelen – dokończyłam. – Co mu powiedziałaś?
-
Spokojnie, powiedziałam tylko, że razem pracujemy… - zaśmiała się. – Tak więc
przyszłam tutaj, ale ciebie nie było. Zbajerowałam tego młodego strażnika, że
zapomniałam kluczy… Pamiętał, że tu mieszkałam. – Uśmiechnęła się. – Więc wracając
do ciebie… Gdzie nocowałaś? Jak wychodziłam to widziałam, że pracowałaś z
Rossem. Mam tylko nadzieję, że ty i on…
- Nie!
– zawołałam od razu. – W sumie to Marc uratował mnie z opresji.. Przyjechał po mnie.
Później zasnęłam u niego – powiedziałam, a ona zrobiła głupią minę. – Nie, nic
z tych rzeczy!
-
Szkoda – zaśmiała się. – Ale przynajmniej już go nie unikasz.
-
Gdybym się nie zgodziła na tą kawę, pewnie pytałby do skutku!
- Wciąż
cię nie rozumiem.. Teraz to już nawet Eric ma kobietę starszą od siebie! Nie
masz czym się wykręcać…
- Dasz
mi już spokój z tym?
- Nie,
dopóki nie zatańczę na waszym weselu… - Wyszczerzyła się i włożyła sobie do
buzi łyżkę z miodowymi krążkami. Westchnęłam tylko ciężko i spojrzałam na nią.
-
Robimy sobie dziś labę? – zapytałam po chwili.
-
Wiesz, że mi nie trzeba tego dwa razy powtarzać…
- To
zadzwonię do nich, że w razie czego, podjadę tam później – mruknęłam i wzięłam
ze sobą telefon. Skierowałam się na górę. Marzyłam o gorącym prysznicu.
Dzisiejszy
dzień niestety już nie mógł być tak leniwy jak ten poprzedni, który spędziłyśmy
z Amelie w moim mieszkaniu. W biurze nie działo się nic nadzwyczajnego, bo po
mnie nie wydzwaniali.
Podjechałyśmy taksówką pod biurowiec i weszłyśmy do środka,
a później windą wyjechałyśmy na górę. Przy wejściu od razu powitał nas widok
Ethana, stojącego razem z wysoką, czarnowłosą dziewczyną o typowo latynoskich
kształtach, tuż obok stanowiska recepcjonistki. Tuż obok stała długa kanapa,
maleńki stolik i kwiatek w doniczce. Było nam potrzebne takie miejsce dla
oczekujących na spotkania, a taka osoba do witania ich i informowania o
przybyciu tamtych.
- Dzień
dobry – zawołał od razu uśmiechnięty Ross. –To jest Andrea, nasza nowa
recepcjonistka. – Wskazał na kobietę. – To jest pani prezes – dodał, patrząc
prosto na mnie.
-
Witaj, Maia Bartra. – Uśmiechnęłam się do niej i uścisnęłam jej dłoń. – To moja
asystentka, Amelie. – Spojrzałam na przyjaciółkę, która tym samym gestem
przywitała nową pracownicę.
- Ja
cię może oprowadzę i opowiem o wszystkim, co? – zaproponowała Amerykanka i pociągnęła
ją za sobą. Skierowały się najpierw w stronę mojego gabinetu, bo zapewne Am
chciała zostawić u siebie swoje rzeczy.
- Czyli
jednak czekałaś na kogoś wtedy. – Usłyszałam głos byłego chłopaka, przez co
byłam zmuszona spojrzeć na niego.
- To
naprawdę nie jest twoja sprawa, Ethan – powiedziałam.
-
Trzeba było wprost powiedzieć, że to twój facet. Dałbym spokój.
- Nie
mam pojęcia dlaczego właściwie mam ci o tym wszystkim opowiadać. Tylko tutaj
pracujesz i nie powinno interesować cię życie prywatne przełożonego.
Przynajmniej już nie. –Spiorunowałam go wzrokiem i wtedy usłyszeliśmy brzęk windy,
mówiący, że ktoś właśnie wyjechał. Odwróciłam się i zobaczyłam swoje
wybawienie. Z windy właśnie wyszedł uśmiechnięty Eric, który na widok mojego
towarzysza, od razu przybrał inny wyraz twarzy.
- A ten
to co tutaj robi? – zapytał od razu Hiszpan.
- Jak
widać, pracuję. I tak, miło cię widzieć,
Eric – odpowiedział Ross, a ja musiałam siłą pociągnąć kuzyna w stronę swojego
gabinetu. Już raz wdał się z nim w bójkę kilka lat temu. Przyjechał mnie
odwiedzić w momencie, gdy ja rozstawałam się z chłopakiem. Rossowi oberwało się
porządnie, kolejnego łamania nosa tutaj nie chciałam.
- Maia,
dlaczego on tutaj jest? – zapytał zdenerwowany, gdy byliśmy już w
pomieszczeniu.
- To co
powiedział, pracuje.. Nie miałam zielonego pojęcia, że Oscar go przyśle.
- Gdyby
było coś nie tak, mów.. Wiesz, że zawsze coś na to zaradzimy.
- Wiem
to za dobrze. – Skarciłam go wzrokiem. – Skompletuje dla mnie ekipę i wraca do
Stanów. Już chyba zdał sobie sprawę, że na nic się nie nabiorę. Poza tym,
wczoraj Mats go przepłoszył.
- Mats?
– zapytał Eric i aż zaświeciły mu się oczy. – Przyjechał po ciebie?
- A ty
znów swoje? – Przewróciłam oczami.
- Nic
na to nie poradzę, że pasujecie do siebie! – powiedział, a u mnie wtedy
rozdzwonił się telefon. – Pracuj, a ja idę dowiedzieć się plotek o was! Amelie!
– zawołał, wychodząc z pomieszczenia. Pobiegłabym za nim, gdyby nie fakt, że na
telefonie wyświetlał się numer z niemieckiej filii. Musiałam odebrać i
wysłuchać tego, co chcieli mi powiedzieć.
Stałam
przy stanowisku Am i przeglądałam dokumenty, które przed chwilą dla mnie skserowała.
Teraz była w socjalnym, bo poprosiłam ją o kawę. Dochodziła piętnasta i przed
nami było jeszcze dwie godziny pracy. Zaczął dzwonić telefon stacjonarny, więc
podniosłam słuchawkę.
-
Przyszedł pan Thomas do ciebie. – Usłyszałam głos nowej pracownicy.
- Do
Amelie – zaśmiałam się cicho.
- No
tak.
- Niech
przyjdzie – odpowiedziałam i odłożyłam telefon. Uśmiechnęłam się sama do
siebie, bo kto wie, a z tego sąsiedzkiego przypadku, może coś wyjść. Z chrzcin
pamiętam Thomasa jako uśmiechniętego i grzecznego mężczyznę, więc nie miałam
nic przeciwko. Poza tym, sama na początku śmiała się, że w propozycji pracy tu,
liczyła na przystojnego piłkarza w zestawie… Chciała? Ma.
Spojrzałam w stronę korytarza i zobaczyłam kroczącego obrońcę. Uśmiechnął się lekko, gdy był już blisko. Skrzyżowałam ręce na piersiach i zaśmiałam się.
Spojrzałam w stronę korytarza i zobaczyłam kroczącego obrońcę. Uśmiechnął się lekko, gdy był już blisko. Skrzyżowałam ręce na piersiach i zaśmiałam się.
- Teraz
spowiadaj się, co narobiłeś, że zalałeś mieszkanie?
- Nawet
mi nie przypominaj. – Machnął ręką i ucałował mnie w policzek na powitanie.
Widać, że nabierał naszych hiszpańskich zwyczajów. – Teraz sam nie wiem czy to
przypadek czy coś pcha nas w tym samym kierunku. Mnie i Marca.. Do tej samej
firmy – zaśmiał się, a ja poczerwieniałam. Wiedział! Niemiec mu wszystko
wypaplał. – Nie martw się, nic dalej ode
mnie nie wyjdzie. Po prostu wyszło to z rozmowy z Matsem. Powiedział, że poznał
dziewczynę, której ja zalałem mieszkanie i reszta już wyszła w praniu – dodał,
widząc moją minę.
- Bo
wolałabym, by mój kuzyn na razie o niczym nie wiedział – powiedziałam cicho, a
on wykonał gest, jakby zamykał buzię na kłódkę i wyrzucił za siebie klucz.
Wtedy na horyzoncie pojawiła się moja czarnowłosa przyjaciółka, niosąca na tacy
dwie filiżanki z kawą. Zauważyła stojącego obok mnie mężczyznę i w jednej
sekundzie otworzyła szeroko oczy, a w drugiej już się do niego uśmiechała.
Podeszła i odstawiła tacę na swoim biurku.
- Hej,
co tu robisz? – zapytała lekko wstydliwym tonem.
-
Pomyślałem, że może chciałabyś wybrać się ze mną na zakupy. Chyba sama wolisz
wybrać farby do twojego mieszkania. – Uśmiechnął się. – Jutro wchodzi już ekipa
remontowa – dodał. – I nie wiedziałem o której kończysz.. – Skrzywił się lekko
i podrapał po karku.
-
Jeszcze dwie godziny.. Możemy się spotkać na miejscu w sklepie – odpowiedziała Amelie.
-
Możesz iść, a ja cię zastąpię – powiedziałam od razu i spojrzałam na nich
oboje. – Będę cię kryła. – Puściłam do niej oczko.
- Na
pewno?
- Nie
chcę by później Amelie miała z tego powodu jakieś nieprzyjemności. – Zareagował
chłopak.
-
Spokojnie. Nie zauważą jej nieobecności – rzekłam. – Uciekaj, bo się rozmyślę. –
Machnęłam jej ręką, a ona z nieśmiałym uśmiechem zabrała swoją torebkę oraz
telefon, po czym z Thomasem ruszyli w stronę wyjścia z biura.
***
A nasza Maia nadal tkwi w swoim kłamswie xd
Długa przerwa, ale ostatnio nie miałam czasu na nic. Musicie wybaczyć, ale w zamian za to udało mi się przygotować co nieco na świąteczne opowiadanie :)
Kiedy sobie je życzycie?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMaia w tym tkwi, a ja mam tylko nadzieję, że się na tym nie przejedzie... :/
OdpowiedzUsuńOczywiście czekam na następny rozdział i świetnie rozumiem Cię z tym kompletnym brakiem czasu. :(
A co do opowiadania świątecznego...JAK NAJSZYBCIEJ <3
Buziaki ;*
Oj Maia, Maia.. Kiedy to kłamstwo się wyda i co z tego będzie?
OdpowiedzUsuńŚle buziaki i życzę weny. ;*
No Maia, nie oszukuj tak dłużej :P
OdpowiedzUsuńMam złe przeczucia co do tego owijania w bawełnę chociaż w sumie może być zupełnie inaczej ;)
Wpadła mi do głowy taka myśl, że jak już i Eric i Amelie tak sugerują Mai co nieco na temat Matsa to mogą w końcu wpaść na jakiś niecny plan ale ćśśśśśś xDDDD
Świetny rozdział :D
Weny ❤️
No ja tak okropnie tęskniłam za opowiadaniami.. Tak długo nic nie było :((
OdpowiedzUsuńAle w końcu się doczekałam! I myślałam, że między Matsem a Maią coś ten tego haha :D
kurdę! coś ma tę dwójkę do siebie, ale oboje nie wiedzą co. kurdę, Maia okłamała Marcia? no halo :(
OdpowiedzUsuńkocham Amelię ❤️ ona to taki friendshipgoal :"D
kurdę, wszyscy shippują Maię i Marcia! no i serio, nie powinna wystawać przed rodzinny szereg i powinna być tą "starszą" częścią związku :p
aw, będzie coś iskrzyć pomiędzy Am i Tomkiem ❤️❤️
teraz czekać na kolejny rozdział, nie wierzę, że jestem u Ciebie tak szybko... :p weny!
Ile ona jeszcze może tkwić w tym kłamstwie? Haha, ale jak wyjdzie na jaw to z hukiem, no mam nadzieję. Ba, oby z pozytywnym :D Zresztą, może być to zabawne wyjaśnianie, ale póki co... Niby są bliżej, ale jakoś tak daleko.
OdpowiedzUsuń