Leżałam
na dywanie tuż obok Gali, która leżała na specjalnej macie. Dziewczynka
obserwowała swoimi dużymi oczami małe, pluszowe zwierzątka, wiszące nad nią.
Spędziłam u nich całe popołudnie. Leniwy czas z rodziną.
Mogłam poplotkować z Melissą i pożartować trochę z Marciem. Cały ten czas
płynął za szybko, bo dopiero co się tu przeniosłam, a już nadchodziła końcówka
listopada i trzeba było zacząć myśleć nad planami na święta, a później na noc
sylwestrową. Zaczęliśmy wspominać o wszystkich poprzednich spotkaniach
rodzinnych w czasie zimowych świąt, każde zabawne wydarzenie i anegdotę.
Czasami nawet śmialiśmy się do rozpuku, a Melissa dowiadywała się o sytuacjach,
o których nie miała jeszcze pojęcia.
-
Ciekawe co wydarzy się w tym roku.. – zamyśliła się Melissa, zabierając swoją
szklankę z mrożoną kawą i upijając jej łyk.
- Maia
w końcu może kogoś przyprowadzi! – Wyszczerzył się Marc, a ja zmierzyłam go
wzrokiem. Jeszcze mi brakowało, by on zaczynał ten temat..
- Gdy
przyjdzie pora, przyprowadzi. – Mel stanęła po mojej stronie.
-
Dziękuję! Zgadzam się z tym – odpowiedziałam i podniosłam się z podłogi. –
Ostatecznie zostanę poślubiona mojej pracy.
- Nie
przesadzaj. Oscar jakoś znalazł swoją Veronicę i mają się dobrze. – Zauważyła
Melissa. Miała rację. Byli naprawdę zgodną parą i wcale nie zepsutą pod wpływem
pieniędzy, które mieli. Veronica też nie była typem damulki, a była całkowicie
normalną i świetną dziewczyną. Oscar był typowym pracoholikiem, jak ja… A żona
go temperowała.
- Oni
są wyjątkiem od normy. Wy nim jesteście. I twoi rodzice. – Spojrzałam na Marca.
– Może kiedyś trafię na tego jedynego, wymarzonego. Ale to kiedyś! – dodałam i
spojrzałam jeszcze na małą chrześnicę.
- Nie zapatruj się tak, tylko
pracuj nad swoim – zaśmiał się mój kuzyn. – Z resztą, może też już czas na
Oscara i Verę, skoro już o nich rozmawiamy, co? – Zaczął rozmyślać, a ja
pokręciłam głową i spojrzałam na swój
telefon, który wcześniej wyciszyłam. Miałam tam tylko dwa nieodebrane
połączenia od brata.
- O wilku mowa… Oddzwonię do
Oscara. – Uśmiechnęłam się do nich i zabrałam swój sweter z oparcia, po czym
wyszłam na taras. Wieczory były już chłodne, a ja nie zamierzałam zmarznąć, a
później biegać z chusteczką przy nosie.
- No w
końcu! – Usłyszałam głos brata. – Do ciebie to dodzwonić się..
- Nie
przesadzaj już… Wyciszyłam go, bo przedtem Gala spała, a jestem u Marca –
odpowiedziałam.
- A
zadzwoniłem, by cię przeprosić.. – powiedział, czym trochę mnie zaskoczył. – Bo
ty nic mi nie mówisz, a dowiaduję się o wszystkim dopiero od Erica – mówił
dalej, a ja jeszcze bardziej zdurniałam. – Przepraszam, że wysłałem tam Ethana.
Zapewniał mnie, że się zmienił i chce cię odzyskać. Nie wiedziałem, że już
kogoś masz tam!
- Co? –
wydukałam.
- No
ten piłkarz. Głupio mi, ale to twoja wina, bo mi nic nie powiedziałaś
wcześniej! – dorzucił, a mnie wcięło.
-
Achhh.. I to Eric ci o wszystkim opowiedział, tak?
- No
tak..
-
Oscar, oddzwonię do ciebie jutro, dobrze? Wołają mnie do środka – skłamałam. –
Do usłyszenia – dodałam i rozłączyłam się, po czym głośno krzyknęłam, przez co
po chwili na tarasie pojawił się obrońca.
- Co
się stało? – Podszedł do mnie i spojrzał troskliwie.
- Nic,
kompletnie nic – westchnęłam i zaczęłam chodzić w kółko.
-
Przecież widzę. Jesteś na coś wściekła.
-
Wściekła? Gdzie tam… - warknęłam. – Tylko nasi bracia próbują mi ułożyć życie!
Jeden tu, a drugi na odległość!
- Hej,
Maia.. Co jest grane, co? – Stanął przy mnie i położył mi ręce na barkach.
Popatrzyłam na niego przez ułamek sekundy, po czym spuściłam wzrok. O Ethanie
wiedział wszystko. O tym, że tu teraz pracował, też. O Matsie wiedział tylko
tyle, że poznaliśmy się na chrzcinach. Czyli nic nie wiedział, bo nawet to nie
było prawdą.
- Oscar
się przyznał, że przysłał celowo Rossa. Przeprosił, bo Eric nagadał mu jakichś
głupot! – dodałam głośniej.
- Oj,
siostra… - jęknął i mocno mnie przytulił. – Pozbędziesz się go przy najbliższej
możliwej okazji, a teraz niech ogarnie dla ciebie firmę – dodał ze śmiechem.
-
Inaczej dawno by go tu nie było.. – westchnęłam.
Zostałam porwana tak jakby z
ulicy. To znaczy zaciągnięta na kawę i kawałek przepysznego ciasta. Raquel
uparła się, że muszę ich odwiedzić, bo dawno mnie u nich nie było, więc
posłusznie przyjęłam zaproszenie wyszłam z blondynką i jej córeczką do nich na
kawę.
Siedziałyśmy już chwilę przy
stole, a obok mnie siedziała Althea, kolorująca obrazki. Chodziła za mną krok w
krok. Nawet zasmuciła się, gdy musiałam wyjść na chwilę do łazienki. Jej mama
stwierdziła, że działam na dzieci jak magnez, bo przecież Gala gdy mnie widzi,
też zaczyna się uśmiechać. Ale miała rację, zawsze byłam dobrą niańką.. Przez co
byłam wykorzystywana przez ciotki, by siedzieć z młodszymi kuzynami. Mała
blondyneczka była bardzo grzeczną dziewczynką, więc mogłam z nią siedzieć.
Cieszyła się, gdy chwaliłam jej kolorowe rysunki.
Drzwi mieszkania Rakiticiów się
otworzyły, a do środka wszedł gospodarz, a zaraz za nim wysoki blondyn. Teraz
jakoś przyjmowałam to ze spokojem. Przyzwyczaiłam się do jego obecności.
Byliśmy po prostu znajomymi sąsiadami i chyba zrozumiał, że z mojej strony nie
może liczyć na nic więcej. Już nawet nie reagowałam na jego uśmiech czy
spojrzenia. Chyba…
Siedzieliśmy wszyscy jeszcze
chwilę i rozmawialiśmy o naszym osiedlu, dziwnych ludziach mieszkających na nim
i zabawnych sytuacjach. W dodatku nawet nie wiedzieliśmy kiedy zaczęło się
ściemniać i chmurzyć.
Stwierdziłam, że w końcu trzeba
wrócić do siebie. Podziękowałam za gościnę i ruszyłam do wyjścia, po czym
usłyszałam, że Marc również zmobilizował się do wyjścia. Pożegnaliśmy się z
rodziną i wyszliśmy z ich mieszkania. Co prawda, Marc miał bliżej do swojego bloku
skręcając na lewo z klatki Rakiticiów, ale ruszył razem ze mną w drugą stronę.
- Pogoda się psuje.. –
westchnęłam, patrząc w niebo. Cały dzień było ładnie, a teraz zaczęło się
chmurzyć, a niebo pociemniało, w dodatku jeszcze zerwał się wiatr.
- Spokojnie, zdążymy wrócić, by
nas nie zmoczyło. – Uśmiechnął się, a po chwili poczułam mokrą kropkę na nosie.
I następną. I kolejną. W jednej sekundzie zaczęło lać. Automatycznie zaczęliśmy
biec, by wpaść do środka budynku, w którym mieszkałam.
- Mówiłeś coś może? – pisnęłam,
próbując złapać oddech. Dla niego ta przebieżka była zwykłym spacerkiem…
- Tego się nie spodziewałem! –
zawołał, śmiejąc się. Najlepsze było to, że zdążyliśmy nawet zmoknąć..
- To wejdźmy na górę się
wysuszyć.. – Kiwnęłam głową, a on na to przystanął. Niedługo później
wchodziliśmy już do mojego mieszkania. Od razu pobiegłam na górę, by zabrać z
szafki czyste ręczniki, z czego jeden rzuciłam piłkarzowi. Szybko się
przebrałam i wróciłam, nastawiając wodę na coś ciepłego. I tak właśnie spędziliśmy
cały wieczór, siedząc przy gorącej herbacie, obgadując Thomasa i Amelie,
śmiejąc się z głupiego serialu w telewizji, który włączyłam. I nie, nie
otworzyliśmy żadnego wina, a Marc nie zasnął na mojej kanapie. Gdy przestał
padać deszcz, bramkarz grzecznie się pożegnał i wrócił do siebie.
Byłam naprawdę wykończona. W
ciągu ostatnich 48 godzin, spałam może sześć z nich… Nie dosyć, że w biurze
mieliśmy niemałe zawirowanie to jeszcze walczyliśmy zaciekle by wykupić spory
teren pod nową fabrykę. Zaczynaliśmy z kilkoma konkurentami z innych branży, a
dziś już na polu bitwy zostaliśmy my i spora firma, która tworzy wyroby ceramiczne. Miejsce
było naprawdę dobre, bo oddalone od zabudowań, bez żadnych roślinek i gniazd
ptaszków, które były zagrożone. Nikt nie mógł się przyczepić. Pozwolenie na zagospodarowanie przez nas
terenu leżało już na biurku w urzędzie, tylko czekali na potwierdzenie, że
kupiliśmy ten teren. Ja siedziałam jak na szpilkach, całe biuro i w dodatku
Oscar panikował w Stanach. Jeżeli nam się uda, to będzie naprawdę duży sukces.
Nie będziemy już wtedy ponosić takiego kosztu na eksport produktów do Europy.
Siedziałam przy barze w lokalu
naprzeciw naszego biurowca. Przede mną stała szklaneczka z niebieskim drinkiem.
Sączyłam go bardzo wolno, bo nawet nie miałam siły na powrót do mieszkania. Po
chwili obok mnie usiadł Ethan i zamówił dla siebie whisky. Też dopiero musiał
wyjść z biura.
- Powinnaś wrócić do domu i jakoś
odreagować. Nie powinni nas przebić. Z Oscarem zaproponowaliście wysoką kwotę –
powiedział i po chwili upił łyk trunku.
- Chyba w tym momencie nie
potrafię być aż taka spokojna.. – westchnęłam. Nawet nie miałam siły na to, by
go spławić ani na to, by się z nim kłócić.
- Musimy myśleć pozytywnie –
stwierdził. – W końcu nie na darmo tu wszyscy przyjechaliśmy.
- Właśnie… Mogę cię o coś
zapytać? – Spojrzałam na niego. – Wiem co powiedziałeś Oscarowi. Chciałeś
przyjechać, bo miałeś nadzieję, że ci wybaczę. Naprawdę myślałeś, że tak od
razu wskoczę ci w ramiona i powiem, że tylko na ciebie czekałam? – zapytałam.
Chyba jednak nie spodziewał się, że brat powtórzy mi jego słowa. Przyjaźnili
się i chyba właśnie stracił do niego zaufanie, jeżeli chodzi o mnie.
- Trochę.. to znaczy nie! –
Otworzył szerzej oczy. – To nie tak, Maia. Miałem nadzieję, że po prostu dasz
mi drugą szansę. Teraz widzę, że jej nie dostanę – dodał ciszej.
- Dobrze to widzisz, ponieważ
jedyne co nas teraz ze sobą łączy to praca – odpowiedziałam. Cieszył mnie fakt,
że jednak to zrozumiał.
W tej samej chwili usłyszeliśmy
dźwięki naszych telefonów. Na oba jednocześnie przyszła jakaś wiadomość.
Wzięłam swoją komórkę do ręki i spojrzałam na wyświetlacz. Była to wiadomość od
naszego dewelopera. Poczułam jak serce zaczyna mi podchodzić do gardła, więc
szybko nacisnęłam na chmurkę SMSa: „Oficjalnie, Morera Motors zakupiło działkę
pod nową fabrykę!”
Spojrzałam na Rossa, a on na
mnie, po czym znów popatrzyłam na ciąg literek na ekranie. Zapiszczałam i
automatycznie przytuliłam chłopaka. Dopiero po chwili spoważniałam, gdy
zobaczyłam, że każdy się na nas patrzy. Kiwnęłam przepraszająco głową do
towarzystwa i dopiero po chwili do mnie dotarło, że z tej radości wpadłam w
ramiona Ethana. Odrobinę się speszyłam, ale nadal od środka rozsadzała mnie ta
radość.
- Musimy wrócić do biura i
napisać maila do urzędu. Rano muszą podpisać nasz papier! – powiedziałam już
normalnym tonem i zabrałam szybko torebkę. Ethan rzucił na blat banknot za
nasze drinki i razem wybiegliśmy z pomieszczenia. Na szczęście nic nie jechało,
więc szybko przeszliśmy przez pasy i wpadliśmy do biurowca. Winda zawiozła nas
na nasze piętro, które było już puste. Oboje weszliśmy do mojego gabinetu i tam
od razu zabrałam się za stukanie wiadomości do zaznajomionej osoby w urzędzie.
Amerykanin stał za moim fotelem i patrzył mi przez ramię.
Gdy pisałam ostatnie zdanie,
zadzwonił telefon, a na wyświetlaczu pojawiła się twarz mojego brata.
- Wiesz już?! – Usłyszałam w
słuchawce, gdy tylko odebrałam połączenie.
- No przecież! Oscar, tak się
cieszę! – mówiłam, uśmiechając się od ucha do ucha. – Wróciłam się do biura i
piszę maila do Cataliny!
- Maia, obiecałaś, że pójdziesz
do domu i się położysz! – Zawołał Oscar. Rozmawiałam z nim jakieś dwie godziny
temu i wtedy prawił mi kazania. Oczywiście ktoś serdeczny wygadał mu o moim
ostatnim funkcjonowaniu. Pewnie sam tak robił, a Veronica stała nad nim jak
śmierć z kosą.
- Już wracam – zaśmiałam się. –
To przez tę wiadomość!
- Cieszy się jak dziecko, które
dostało cukierka. – Za mną odezwał się Ross, o którego obecności właśnie mi
przypomniał.
- To Ethan? Z tobą w jednym
pomieszczeniu? I wciąż jest w stanie mówić?
- Zatkaj się, braciszku! –
Pokręciłam głową. – Jutro zbierzemy się na wideokonferencji i ustalimy co i
jak. Do jutra. Pozdrów Verę.
- Pa, Maia! Ty pozdrów Rossa –
zaśmiał się i rozłączył.
- Ostatnio panowała taka
atmosfera, gdy wygraliście ten ważny przetarg niedługo, jak dołączyłem do
zespołu – powiedział chłopak, a ja odwróciłam się do niego. Stał obok i lekko
się uśmiechał. – To wszystko zasługa twoja i Oscara.
- Jak i całego zespołu – dodałam od
siebie, po czym skończyłam list i go wysłałam. Faktycznie, pamiętam ten duży
przetarg. Był to pierwszy po tym, jak objęliśmy firmę. Tak naprawdę on zadecydował,
że ludzie zaczęli mówić o sukcesie dzieci wielkiego biznesmena Morery.
Pamiętam, że nie podobało mi się to określenie, bo nie chciałam mieć nic
wspólnego z ojcem i wszystkiego uczyłam się od Oscara, ale nie zmienię tego,
kim był mój ojciec. – A teraz słuchaj polecenia służbowego, wracamy do mieszkań
i w końcu się wysypiamy! – powiedziałam i wstałam. Zgasiłam światło i oboje
wyszliśmy z gabinetu.
- Może powinnaś zrobić sobie
jutro wolne? Ostatnio pracowałaś jak dziesięciu.
- I tak przyjdę na
wideokonferencję, a później faktycznie może się urwę.. – Wzruszyłam ramionami. –
Cieszę się, że już po wszystkim! – Uśmiechnęłam się szeroko, gdy wsiedliśmy do
windy.
- Teraz to dopiero się zacznie!
Budowa i tak dalej – zaśmiał się.
- Oj cicho, daj mi się nacieszyć
tą chwilą! – Zaczęłam się śmiać.
Pożegnaliśmy się z ochroniarzem i
wyszliśmy przed budynek, a później znów na drugą stronę na postój taksówek.
Ethan musiał zostawić samochód pod biurem, bo już był po whisky, a ja i tak
rano przyjechałam tu z Amelie, która zainwestowała w swój własny pojazd. Na
moje nieszczęście, na postoju stał tylko jeden samochód..
- Jesteś jeszcze dziś na mnie
skazana. – Uśmiechnął się lekko i otworzył tylne drzwi. – Najpierw cię
odwieziemy, a później mnie.
Nie protestowałam. Wsiadłam, a on
za mną. Podałam adres kierowcy i ruszyliśmy. Droga minęła mi na słuchaniu
muzyki, lecącej z radia. Wróciłam do mieszkania, przebrałam się i położyłam do
łóżka. Tej nocy spałam niczym małe dziecko.
Cieszę się razem z Maią! A Eric nie potrafi trzymać języka za zębami - ale chyba to w nim lubię XD Czekam na więcej Matsa i kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuńBuziaki ;*
Nowiutki jest już też u mnie! :*
UsuńMaia zadowolona, Eric mały papla i ogółem świetny rozdział. :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;*
"Już nawet nie reagowałam na jego uśmiech czy spojrzenia. Chyba… " z podkreśleniem "chyba" :D
OdpowiedzUsuńStrasznie pogodny ten rozdział. Wygląda na to, że Maia na dobre zadomowiła się w nowym (choć w sumie starym) miejscu. Przerażają mnie te jej trochę pracocholiczne zapędy, ale wierzę, że tak jak Veronica temperuje Oscara, tak i Maia zostanie utemperowana przez... no ciekawe kogo :D
Cieszę się, że Ethan w końcu zrozumiał, że nie ma już co liczyć na odzyskanie Mai.
A Eric to mistrz xD To kłamstwo z pewnością wyjdzie wszystkim na dobre :D
Czekam na kolejny i pozdrawiam ;)
Mi się coś wydaje, że Maia skusi się (niestety) na byłego :P
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ethan już wie, że nie odzyzka Mai, a Maia nie wpadnie na coś głupiego i nie zbliży się nagle do niego, bo... bo się obrażę! O!
OdpowiedzUsuńEricowi trzeba by trochę język przytemperować, ale w sumie dobrze gada chłopak XDDDD
Weny ❤️
Najdziwniejsze, a może wcale nie takie dziwne, ale wydaje mi się, że jej bliżej do byłego, niż do Marca. No serio... Albo ja mam jakieś dziwne odczucia, urojone.
OdpowiedzUsuńOscar, przeskrobałeś sobie u połowy czytelniczek chyba XD aczkolwiek u mnie na pewno :p
OdpowiedzUsuńuf, na szczęście nie doszło do niczego pomiędzy Ethanem, a Maią... oj, wtedy by się porobiło! szkoda, że Maia przekreśla ter Stegena... no ale cóż, zobaczymy, jak to później będzie
w kolejnym poście postaram się pojawić jeszcze dziś :)