sobota, 28 stycznia 2017

Rozdział 11

Dałam namówić się dziewczynom na oglądanie meczu z trybun stadionu Camp Nou i kibicowanie chłopakom, ale chyba jednak przyniosłam im pecha, bo mecz zakończył się remisem z Deportivo La Coruña. Z naszego grona, zadowolone były tylko Coral, Raquel i Romarey, bo Sergi, Ivan i Jordi mieli okazję zagrać. Za to ja, Melissa i Amelie mogłyśmy zobaczyć dwóch Marców i Thomasa tylko na ławce rezerwowych. Jednak mimo to, ten dzień był dla mnie udany i miałam bardzo dobry humor. Czułam, że Amelie chce ze mną o tym porozmawiać, bo ona wyczuwa jakąkolwiek zmianę na kilometr, ale przy dziewczynach nawet nie było kiedy. Wiem, że dopadnie mnie w poniedziałek w pracy.
Wieczorem doczekałam się swojego gościa, z którym spędziłam czas, oglądając komedię, do czasu gdy oboje zasnęliśmy na kanapie przykryci kocem. Niedziela również była dniem leniwym i wspólnie spędzonym, z przerwą na trening Marca.
Poniedziałkowy poranek był podobny do tego, gdy trzeba było wstać do znienawidzonej szkoły po cudownym weekendzie. Swoją pracę kochałam, ale naprawdę nie chciałam by ten weekend się skończył, bo czułam się jak zakochana nastolatka. Tak, musiałam to przyznać…
Obudziłam się sama w swoim łóżku, po czym musiałam wstać i przygotować się do pracy. Zrobiłam szybki makijaż, ubrałam beżowy sweterek i do tego popielatą, dopasowaną spódnicę za kolano. Rozczesałam włosy i ubrałam buty. Spakowałam swoją torebkę i narzuciłam płaszcz, po czym wyszłam z mieszkania i udałam się na parking. Gdy wsiadałam do samochodu, dostałam SMS od ter Stegena, który życzył mi udanego dnia w pracy. Wiedziałam, że dzień od razu stanie się lepszy.

Amelie pierwszą okazję do rozmowy miała, gdy siedziałyśmy w socjalnym i parzyłyśmy dla siebie kawę, ale wszedł do nas uśmiechnięty Ethan, którego właściwie nie widziałam od tamtego czwartku, gdy to dowiedzieliśmy się o kupnie ziemi. Przyjaciółka dziwnie na mnie patrzyła, gdy mu normalnie odpowiadałam i uśmiechałam się, a nie mruczałam pod nosem ze wzrokiem zabójcy lub go ignorowałam, jak to było wcześniej. Gdy wyszedł ze swoją kawą, byłam pewna, że zacznie się przesłuchanie, ale wtedy przyszła do mnie księgowa i musiałam wrócić do pracy.
Kolejną podejrzaną sytuacją był moment, gdy razem z Am i Joanem z działu marketingu, wybieraliśmy nowy wzór na ulotki, a Ross do nas dołączył i nie miałam nic przeciwko temu. Czułam na sobie jej wzrok, wiedziałam, że wymyśla milion odpowiedzi i zamęcza tym swoją głowę.
Równo o siedemnastej zabrałam wszystkie swoje rzeczy, ubrałam płaszcz i wyszłam z gabinetu. Amelie również już się zbierała, więc poczekałam na nią.
- Idziemy zjeść coś dobrego? – zapytałam, a ona pokiwała energicznie głową.
- Umieram z głodu, a poza tym ty masz mi dużo do opowiedzenia! – odpowiedziała, a ja tylko zaśmiałam się pod nosem, bo miałam co do tego rację.
Zjechałyśmy windą na dół do mojego samochodu i podjechałyśmy kilka ulic dalej do knajpki, gdzie zazwyczaj jedliśmy z kuzynami, gdy ich odwiedzałam. Zajęłyśmy stolik pod oknem i zabrałyśmy się za studiowanie menu.
- Wezmę chyba gazpacho, a na deser dużą gorącą czekoladę z bitą śmietaną – powiedziałam do młodziutkiej kelnerki, która czekała aż złożymy swoje zamówienie.
- Paella z owocami morza, a później to samo co koleżanka – dodała od siebie Amelie, a gdy kelnerka odeszła, ta wbiła we mnie swój świdrujący wzrok. – A teraz nie uratuje cię Ana z księgowości ani ktokolwiek inny. Przespałaś się z Rossem?
- Co? – Zrobiłam duże oczy. Jednak nie myślałam, że pójdzie w tym kierunku. – Nie! Nigdy w życiu!
- Więc jak mam to inaczej tłumaczyć? W piątek byłaś taka szczęśliwa, ale to myślałam, że z powodu terenu pod fabrykę, ale dziś byłaś jakaś taka milusia dla Rossa. A w dodatku usłyszałam, że w czwartek wychodziłaś razem z nim o późnej porze.
- Dobrze wiesz, że mnie i Ethana już nic nie łączy – zaczęłam spokojnie. – Wtedy sobie z nim wszystko wyjaśniłam, a wychodziliśmy późno przez tę informację, że kupiliśmy ziemię. Każde z nas grzecznie wróciło do swoich domów.
- No okej, powiedzmy, że to przeszło.. Jednak nie tłumaczy to faktu, że od soboty jesteś też jakaś inna! I bez zbędnych jęków poszłaś z nami na mecz… Do tego na weekendzie zaszyłaś się w swoim mieszkaniu i… O mój Boże, w końcu! – Nagle szeroko się uśmiechnęła, jakby odkryła właśnie Amerykę. – Ty i Marc?
- Ciszej . – Zaśmiałam się. Nikt na razie nie miał się dowiedzieć, ale Amelie była wyjątkiem…
- Tylko powiedz, że w końcu się złamałaś, błagam! – Zrobiła błagalną minę.
- Tak, zgadłaś! – odpowiedziałam z uśmiechem. – Wygraliście. Ter Stegen to świetny facet i byłam głupia, że się tak zapierałam.
- Więc czasem nawet i ja mam nosa do takich spraw – powiedziała zadowolona. – Kto tym razem komu wskoczył do łóżka?
- Amelie! – Skarciłam ją wzrokiem, po czym kelnerka wróciła do nas z naszym obiadem. – On… - zaczęłam nieśmiało i zamoczyłam czubek łyżki w zupie. – On był u mnie.
- Robi się naprawdę ciekawie. – Poruszyła brwiami. – I rozumiem, że pomiędzy jednym jękiem, a drugim powiedziałaś mu, że z powrotem awansowałaś na stanowisko prezesa? – zapytała, a ja w tym momencie zastygłam. Będąc ostatnio w jego towarzystwie, nie rozmawialiśmy o pracy, więc nawet o niej nie myślałam. Tym bardziej o moim kłamstwie. – No kochana.. Teraz myśl jak się z tego wyplątać – powiedziała i zabrała się za pałaszowanie swojego dania, a ja wbiłam wzrok w okno i zaczęłam się zastanawiać co teraz z tym wszystkim zrobię.

                Wtorek był  dniem naprawdę zakręconym i pracowitym dla wszystkich. Jedynym pocieszeniem tego dnia były rozwieszone świąteczne ozdoby, którymi zajęła się specjalna firma dekoratorska poprzedniego wieczora. Mieliśmy jeszcze tydzień do świąt, a wszyscy po woli zaczynali czuć ten klimat, bo co druga osoba w firmie już nuciła sobie pod nosem świąteczne melodie.
Całe szczęście, bo jak co roku, to był ostateczny bum przed przerwą. Wiedziałam, że podobne będzie też i jutro, a w czwartek i piątek będzie już spokojniej i tak już do samych świąt.
Dochodziła dwudziesta, gdy zamknęłam laptopa i wygodnie oparłam się o swój fotel i obróciłam przodem do okna. Na zewnątrz panował już mrok, a na niebie widać było gwiazdy. Wtedy usłyszałam, że ktoś zastukał w drzwi, więc odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Rossa, która zaglądała tu już przez uchylone drzwi.
- Ty jeszcze tutaj? – zapytał zdziwiony.
- Właśnie skończyłam – westchnęłam. – A ty? Myślałam, że wyszedłeś już dawno. – Zmarszczyłam czoło, a on wszedł do środka.
- Tak, ale zapomniałem telefonu i musiałem się wrócić. – Podszedł do mojego biurka i wziął do ręki ciężką podstawkę z tabliczką mojego stanowiska i nazwiskiem. Podobna była przyczepiona na moje drzwi. Dziś w końcu dotarły. Dostali takie już ci, którzy swoje stanowiska w tej firmie mieli pewne. Na przykład Amelie, Andrea i jeszcze kilka z nowoprzyjętych osób. Odstawił ją i popatrzył się na porcelanową figurkę renifera, stojącą obok. – Zostajesz na święta tutaj czy jedziesz do Oscara i Very?
- Tutaj. Może spędzę z nimi Nowy Rok – odpowiedziałam i podniosłam się ze swojego miejsca.
- Szkoda, że my nigdy nie mieliśmy okazji spędzić ich razem… - zamyślił się, a ja podeszłam i stanęłam obok niego.
- Sam się o to dobrze zatroszczyłeś – odparłam. W czasie, gdy z nim byłam, mieliśmy tylko jedno Boże Narodzenie, a on miał je spędzić w gronie rodziny ze schorowaną babcią, więc ja zostałam z bratem. Jak się okazało, był ze znajomymi na Hawajach…
- Wiem, przepraszam… Byłem głupi i teraz to wiem. Żałuję.
- Ethan.. – westchnęłam. – Rozmawialiśmy o tym i myślałam, że nie będziemy do tego już wracać.
- Okej, jasne. Ale.. – Podrapał się po karku, a ja spojrzałam na niego. – Co jeżeli teraz by nam się miał udać? – wyszeptał, zbliżając się po woli.
- To już nie ma sensu ani racji bytu – odpowiedziałam już odrobinę zdenerwowana. Byłam zmęczona, a on wracał do tego co było gdy tu przyjechał. – Mam kogoś i jestem szczęśliwa. Zrozum.
- A gdyby go nie było? – wymamrotał. Czułam, że znów chciał zacząć używać swoich bezcelowych podchodów.  Chciałam zabrać swoje rzeczy i odejść, a on złapał za mój łokieć i zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować, poczułam jego usta na swoich. Ich smak był taki sam jak wtedy, słodki i za razem gorzki, taki o jakim się myślało. Właśnie zdałam sobie sprawę, że z jednej strony mi tego brakowało, a z drugiej… Odepchnęłam go od siebie i zmierzyłam wzrokiem.
- Ethan, wyjdź – powiedziałam pewnie. – Wyjdź! – krzyknęłam i wskazałam na drzwi, gdy ten nawet nie drgnął. – Ile razy mam to jeszcze powtórzyć? – zapytałam ze złością, a on jakby nigdy nic, z rękami w kieszeni skierował się do wyjścia. Proszę państwa, powrócił ten pewny siebie i arogancki Ethan Ross, którego tak bardzo nienawidziłam.

~*~

Przechodził się po salonie przyjaciela i chyba po raz pierwszy zaczął przyglądać się zdjęciom w antyramach zawieszonych na ścianach. Wcześniej jakoś nigdy nie było okazji, a dziś został skazany na chwilę w samotności w salonie piłkarza. Dostali dzień wolny, na który każdy miał już jakieś plany, a on siedziałby sam w swoim mieszkaniu. Dostał propozycję wizyty u kolegi, który tego dnia cały dzień zabawiał swoją córkę. Jego narzeczona wyjechała na kilka dni na jedne z Moto GP, za którymi już bardzo tęskniła.
                Mała Gala musiała zostać przebrana, więc Bartra zabrał ją do pokoju, a kolegę zostawił na dole. Blondyn uśmiechał się sam do siebie, gdy spoglądał na stare zdjęcia młodych bliźniaków, a na co drugim towarzyszyła im drobna mulatka o ciemnych włosach i szerokim uśmiechu.
                - Jesteśmy! – Usłyszał głos Hiszpana i odwrócił się. Chłopak niósł na rękach maleńką dziewczynkę, którą po chwili włożył do bujaka. Wyglądało na to, że to była pora jej drzemki, bo była bardzo cicha i spokojna. – Za chwilę Gala da nam trochę wytchnienia – dodał i zaczął po woli ją bujać, nie odwracając wzroku od swojego skarbu.
                - Jak na to, że Maia jest ze Stanów, spędzaliście w dzieciństwie mnóstwo czasu – powiedział bramkarz, wracając do przeglądania rodzinnych fotografii Bartry.
                - Ponieważ Maia nie mieszkała w Stanach, a tutaj – odpowiedział z uśmiechem i podniósł się, widząc, że Gala zamknęła już oczka. Wskazał koledze by wyszli na taras i tam usiedli przy stole. Widział, że jego kuzynka wcale nie była obojętna Niemcowi, a i Eric coś paplał, więc to, że Marc interesował się dziewczyną, wcale go nie zdziwiło. – Jej matka zadała się z nieodpowiednim facetem, który zrobił dzieci dwóm kobietom na raz. Ostatecznie wybrał tą w Stanach, a moja ciotka była samotną matką. Nigdy ci o tym nie opowiadała? – Zmarszczył brwi.
                - Nie. – Blondyn pokiwał głową i upił łyk soku ze szklanki, który jeszcze wcześniej tu postawił. Nieoficjalnie zachowywali się jak para, a oboje jeszcze sami tego nie sprecyzowali nawet między sobą. Maia nic nie mówiła o swoim dzieciństwie, a i on sam nie napierał.
                - Jej mama zachorowała i niedługo później zmarła, a że jej ojciec tylko przesyłał jej pieniądze, moi rodzice ją przygarnęli i wychowywaliśmy się jako rodzeństwo. I tak właściwie to siedzimy w jej rodzinnym domu… - zaśmiał się, rozglądając dookoła. – Jak miała chyba dziewiętnaście lat, okazało się, że facetowi się zmarło i proszą o wstawienie się na odczytanie testamentu. I co się okazało? Gość był właścicielem olbrzymiej firmy, kasy jak lodu, domy letniskowe w co drugim państwie… Chciała zrzec się swojej części, ale tam poznała swojego biologicznego brata i przesiedziała tam siedem lat. – Wzruszył ramionami. – W końcu nie codziennie nastolatka zostaje współwłaścicielem milionowego przedsięwzięcia, nie? – dodał, a Marc zdębiał. Współwłaścicielka? Maia przecież powiedziała mu, że pracuje jako sekretarka pani prezes. Teraz okazuje się, że sama nią jest. Czuł jak wewnątrz zaczyna się w nim kotłować. – I wiesz, dzięki tej filii, wróciła do domu – zaczął Bartra, ale przerwał, bo obaj usłyszeli płacz Gali. Jednak do końca nie zasnęła. Marc kiwnął głową do Niemca i zerwał się do środka.
Mats już sam nie wiedział co myśleć. Najpierw usłyszał historyjkę o jej byłym, który ją okłamywał, a teraz ona sama to robiła. Czuł się wściekły i za razem zawiedziony. Wiedział, że z początku dziewczyna unikała jego podchodów, ale ciągle tylko broniła się faktem, że jest starsza. Jemu to kompletnie nie przeszkadzało. Sam śmiał się do siebie przecież, że to już chyba przekleństwo i za razem błogosławieństwo samych piłkarzy, by ich życiowe partnerki były starsze. Teraz ona sama się przełamała i chyba było im ze sobą dobrze.
Zerwał się na równe nogi i wszedł do środka. Palnął coś do kolegi, że gdzieś musi jechać i wpadnie później. Obrońca nawet nie zdążył odpowiedzieć, bo Niemiec już był przed domem i wsiadał w samochód.
Nawet nie wiedział kiedy już parkował pod wysokim biurowcem, gdzie mieściła się hiszpańska filia Morera Motors. Wszedł do środka i zignorował recepcjonistkę, po czym wpadł do windy i nacisnął guzik z odpowiednim piętrem. Chwilę później drzwi się rozsunęły i postawił stopę w przedsionku ze szklanymi drzwiami z napisaną nazwą firmy. Stanowisko recepcjonistki było puste, więc zatrzymał się na środku korytarza i rozejrzał się. Po prawej stronie zauważył biurko sekrekarki, a przy nim znajomą twarz Amelie. Ruszył właśnie w tę stronę. Dziewczyna podniosła wzrok znad skoroszytu i aż otworzyła buzię ze zdziwienia.
                - Pani prezes u siebie? – zapytał oschłym tonem.
                - Marc, ale… - zawołała Amelie, ale on złapał za klamkę i pchnął drzwi, wchodząc do gabinetu, na którym wisiała tabliczka Prezes Maia Bartra Morera

5 komentarzy:

  1. Osz Ty! W takim momencie przerwać? >.<
    Mam nadzieję na bardzo szybką kontynuację, bo wręcz umieram z ciekawości.
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieje się :D i żeby przerywać w takim momencie? Skandal!
    Jestem ciekawa tłumaczenia Mai, bo na pewno jakoś będzie próbowała załagodzić gniew Marca..
    Do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. No to się chłopak wkurzył :D I przerwałaś w takim momencie.... Dawaj szybko kolejny rozdział, bo nie wytrzymam! :(

    OdpowiedzUsuń
  4. No to się porobiło xd
    Wiadomo, że prawda ma krótkie nogi, ale Maia chyba o tym zapomniała xd
    Nawet się nie dziwię, ze Marc tak zareagował ;)
    Tylko co będzie dalej!?
    Weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. No to się porobiło... Koleżanko ! Nie przerywa się w takim momencie, no !
    Czekam na następny, proszę pięknie niech będzie w tempie ekspresowym <3 :D

    OdpowiedzUsuń